„To skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle? (K.Górski) – Czyli o drodze na mundial w Rosji nie zawsze usłanej różami.

Lato w Urugwaju trwało jak każde lato za krótko, to chyba taka cecha lata. Jak dla mnie mogłoby trwać cały rok, nie mam nic przeciwko spędzaniu wolnego czasu na plaży, grillowaniu na dachu naszego domu czy temperaturach powyżej 30-stopniu. O ile nie muszę jeździć  wtedy autobusem. Myślę, że Urugwajczycy nie podzielają mojego zdania choćby ze względu na letnią przerwę w meczach piłkarskich. Piłka nożna jest prawie tak ważna jak nie ważniejsza od tradycyjnego asado czy mate. Tutaj grają wszyscy młodzi, starzy, na boiskach, ulicy, plaży. A jak nie grają to kibicują nie tylko reprezentacji ale i swojej lokalnej drużynie, na którą często opłacają miesięczne składki.

A jak nie kibicują to rozmawiają o futbolu. Datę 1930 – zna każdy Urugwajczyk obudzony o 3 w nocy – tak jak każde dziecko Polsce wie kiedy była bitwa pod Grunwaldem. Zresztą trudno się dziwić, bo historyczne zwycięstwo nad Argentyną i tytuł pierwszego mistrza świata na własnym stadionie to faktycznie wyczyn historyczny. Zresztą nie jedyny w historii Urugwajskiego futbolu. Kolejne zwycięstwo tym razem nad Brazylią na ich własnym stadionie Maracana w Rio de Janerio w 1950 też należy do momentów chętnie i często wspominanych przez Urugwajczyków.  Canarinhios długo nie mogli otrząsnąć z tej tragedii ogłoszonej podobno żałobą narodową.  O dalszych sukcesach to już tylko słyszeli fani piłki nożnej do których ja się niestety nie zaliczam, ale każdy Urugwajczyk wie, że 15 zwycięstw w Copa America to recordowy wynik do którego tylko nieznacznie zbliża się Argentyna. Do tego dochodzi Copa Libertadores, Sub-20 i rozgrywki lokalne, jest o czym rozmawiać.

(fot. Daniela Jasińska, Wejście na trybunę Amsterdam; pełne trybuny; Yerba Mate, która towarzyszy Urugwajczykom wszędzie, nawet na stadionie.)

Tak więc z nadzieją wybraliśmy się w czwartek na stadion Centenario – zbudowany w 1930 specjalnie na Mistrzostwa świata do tej pory wiernie służy meczom reprezentacji czy ważniejszym wydarzeniem. Stan stadionu oceniam zdecydowanie na rok 1930 – ale to może dlatego, że nas tak Euro 2012 za bardzo rozpuściło. Mecz Celeste (Błękitni – określenie reprezentacji Urugwaju ze względu na niebieskie barwy) vs. Canarihnos przyszło oglądać około 65 tysięcy widzów czyli tylko ile może pomieścić stadion a przed telewizorami pewnie 3 miliony – czyli tyle mieszkańców ile ma Urugwaj. I choć z pewną obawą, bo w ostatnim meczu przez chyba czerwoną kartkę zdyskwalifikowali króla strzelców nie tylko Celeste ale i też Barcelony FC – Suareza, który polskim fanom kojarzy się przede wszystkim ugryzienia włoskiego piłkarza. Dla Urugwajczyków jest to drobny incydent, Suarez to dla nich duma narodowa, gwiazda Barcelony no i nadzieja na tytuł mistrza świata 2018.

Osłabione morale były również przez brak bramkarza Muslera, który za kłótni z sędzią w poprzednim meczy też wyleciał i pech trafił, że akurat na mecz z Brazylią. Najsilniejszym przeciwnikiem w grupie no i wszyscy wiemy, że Brazylijczycy dwie rzeczy dobrze w życiu robią – dobrze się bawią i dobrze grają w nogę.

Na stadion dojechaliśmy o 19.15, do meczu brakowało jeszcze 45 minut a i tak już prawie wszystkie miejsca były zajęte. Za bilety na najtańszą trybunę zapłaciliśmy 690 peso (czyli jakieś 100zł) ale w końcu jest to inwestycja w emocje, a te wiadomo są bezcenne.

(fot. Daniela Jasińska – Odegranie hymnów państwowych, kibice na trybunach)

Podobną cechą meczy rozgrywanych na stadionie Centenario jest ciszą w momencie odgrywania hymnu gości. W ten sposób Urugwajczycy okazują szacunek swojemu rywalowi. Czego nie zawsze mogą oczekiwać na meczach wyjazdowych.  Po chwili rozlega się jednolity głos 65-tysięcznego tłumy śpiewającego hymn państwowy. Do mnie docierają dość donośne słowa „Libertad” – „Wolność”. I powiewające wszędzie niebiesko-białe flagi ze słońcem.

Brazylijczycy już od początku pokazali, że grać delikatnie nie będą bo już w 10 minucie postanowili sfaulować napastnika Niebieskich, Faul zakończył się rzutem karnym, a ten bramką gospodarzy. Za wczesna to radość – dość pesymistycznie podchodziłam do tego zwycięstwa. Nie jest to najlepsza strategia, żeby w pierwszych 10 minutach już drażnić lwa. Zresztą to samo miało miejsce w meczu z Chile piękna bramka w pierwszych minutach a potem bolesna porażka 3:1, tak więc za wcześnie na radość – powtarzałam moim Urugwajskim znajomym. I faktycznie Brazylijczycy grali dość ostro bo żółte kartki sypały się jak szalone, ale strategia się opłaciła, bo zablokowali zupełnie Urugwajczyków, którzy mimo wielu prób nie trafili ponownie w bramkę. Tyle przekleństw ile nasłuchałam się podczas tych 90-mint to chyba nie słyszałam podczas całego mojego pobytu w Urugwaju. Piłka nożna naprawdę wywołuję gorące emocje w tym raczej spokojnym narodzie.

Może zabrakło Suareza, może zabrakło szczęścia, a może Brazylijczycy byli po prostu lepsi. Tak czy inaczej mecz zakończył się 4:1 w tym ostatniego gola strzelili w doliczonym czasie co było już tylko gwoździem do trumny dla tego małego narodu. Tak więc ten meczy, który z kilku powodów miał być wyjątkowy, szczególnie dla  selekcjonera Oscara Tabarez, który w tym właśnie meczy pobił rekord i został uznany za najdłużej urzędującego trenera reprezentacji (pod względem rozegranych meczy) miał zatrzymać pasmo zwycięstw Brazylijczyków  którzy od 7 meczy nie przegrali ani jednego,ukazał całkowitą bezsilność urugwajskiej reprezentacji wobec agresywnego przeciwnika.

DSC_0262

Ale ostatecznie Urugwaj zachował swoje drugie miejsce w klasyfikacji generalnej więc może w Rosji spotkają się z Biało- Czerwonymi?

5 uwag do wpisu “„To skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle? (K.Górski) – Czyli o drodze na mundial w Rosji nie zawsze usłanej różami.

    1. Też się biją a nawet czasem zabijają, ostatnio głośno było gdy kibic jednej drużyny zastrzelił podczas meczu kibica drugiej drużyny w łazience podczas meczu. Mogło chodzić o jakieś porachunki, ale o co dokładnie poszło to już nie komentowali w mediach a my też raczej trzymamy się poza tym otoczeniem. Kibice na całym świecie chyba są tacy sami. Tutaj bardzo przywiązani do swoich lokalnych drużyn. Najbardziej znane to Penarol y Nacional często można spotkać ludzi z wytatułowanymi symbolami czy innymi gadżetami związanymi z barwami tych drużyn. Jeśli chodzi o mecze reprezentacji to klimat bardziej rodzinny wiec na meczach na których ja byłam to nic się nie działo.

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Ewa Anuluj pisanie odpowiedzi